Obraz kota, lwa czy tygrysa jako miluśny pluszak z pazurami i kłami :-) od zawsze mi towarzyszył… Właściwie sama jestem chodzącym własnymi drogami kotem, gdzie niezależność łączyła się we mnie z poczuciem wyobcowania, które nikt nie mógł przełamać. Nie potrafiłam pozbyć się swoistego "drapania i gryzienia" w relacjach z innymi ludźmi. Im bardziej mi na kimś zależało, tym głośniej "prychałam", nie mając ochoty na "łaszenie". Z dumnym majestatem lwicy odchodziłam z lekceważeniem machając wyimaginowanym ogonem z pomponikiem… Moja prowokacja obejmowała również Boga...
"Świat nie zmierza we właściwym kierunku" - to wrażenie towarzyszyło mi od lat. Pomyślałem jednak Pan Bóg wie co robi, trzeba więc czekać i wierzyć, a On w końcu zrobi porządek. Jakiś czas później poczułem, że moja rola nie może sprowadzać się do oczekiwania, aż Pan Bóg "posprząta". To nie jest tak, że "przyjdzie walec i wyrówna". Ja nie jestem widzem, który dostał wejściówkę na stadion życia i czeka na rozpoczęcie spektaklu pt. "Walka Dobra ze złem". Ta wojna już trwa i nie da się w niej pozostać neutralnym. Każdy mężczyzna otrzymał kategorię "A" i powinien się stawić jako poborowy.
"Ja jestem drogą i prawdą,
i życiem"
/J 14,6/
Minął miesiąc od rekolekcji i sięgając do tego "czasu łaski" odkrywam, że tak naprawdę czas tych rekolekcji nie skończył się zamykając drzwi gdyńskiego ośrodka. Ten czas wciąż trwa! Jezus nie został tylko na tym Wzgórzu, za drzwiami ICFD. On idzie razem ze mną w moją codzienność - przemieniając ją każdego dnia (często maleńkimi kroczkami). Idzie po mimo… mojej upartości… mojej ambicji… moich słabości!
Ogniste słońce chowa się w purpurową toń morza.
Szkarłat zachodu miesza się z Twą krwią,
przybity do krzyża, Panie.
Jej święte krople padają na wyschniętą ziemię mojej duszy.
A każda z nich to ma zdrada i niewierność Tobie,
co przebiły Twoje ręce, nogi, bok, serce i sprawiły konanie.
Wybacz Jezu!
(...)
O rekolekcjach ignacjańskich słyszałam dawno temu. Wydawało mi się, że są one dla mnie nieosiągalnym marzeniem. Dwa lata temu byłam w Częstochowie. Tam, na modlitwie poczułam przynaglenie, żeby kupić i zawiesić w swoim pokoju wizerunek Maryi. Jednak nie kupiłam obrazu Matki Bożej. Wróciłam do domu i czułam jakbym nie wypełniła zadania.
Od wielu lat 1 sierpnia ze Skrzatusza wyrusza do Częstochowy piesza pielgrzymka. Jeśli to tylko możliwe przyjmujemy na nocleg pielgrzymów. Tym razem "trafiły" do nas zakonnice i 2 dziewczyny z Koszalina. Kiedy rano żegnały się ze mną jedna z sióstr podała mi, pudełeczko. Pomyślałam, że to czekoladki. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że to nie było pudełeczko - ale ikona Maryi. Oczywiście powiesiłam wizerunek na ścianie w pokoju.
Obrażona byłam na Boga. Rozczarowana tym, ze nie spełnia moich pragnień. Obrażona byłam śmiertelnie, jak... Jonasz pod krzakiem janowca. "Słusznie gniewam się śmiertelnie" (Jon 4, 9). Zawiodłam się na Bogu i nie potrafiłam mu wybaczyć. Jeszcze gorsza była świadomość, że że Ten, wobec którego mam tyle żalu, tak naprawdę decyduje o moim życiu, zwłaszcza wiecznym.
Poniedziałek, środa, czwartek, piątek
w godz. 10.00–12.00
oraz w godz. 15.00–17.00
W czasie trwania sesji/rekolekcji:
Poniedziałek, środa, czwartek, piątek
w godz. 15.00–16.30
Wtorek - nieczynne!
Odwiedza nas 523 gości oraz 0 użytkowników.