Świadectwo po sesji "Poznanie i akceptacja siebie"
Minęły ponad trzy miesiące od sesji "Poznanie i akceptacja siebie", którą przeżyłam w ICFD. Sesja rzeczywiście pokazała mi wiele o mnie samej, o moim życiu, m.in. mechanizmy i stereotypy moich zachowań, myślenia, moje maski, moją wrażliwość. Dostrzegłam np. swoje przywiązanie do opinii innych na mój temat i zrozumiałam, jak mnie to ograniczało. Zobaczyłam, jak miłość ludzka całkiem nieświadomie potrafi ranić. Po raz kolejny w życiu uwierzyłam, że w oczach Boga jestem dobra, kochana i ważna i że nic już tego nie zmieni! To pomogło mi zaakceptować nie tylko siebie...
Choć od dawna jestem osobą dojrzałą wiekiem, to wreszcie zrozumiałam, co naprawdę jest ważne w moim życiu. Naturalną koleją rzeczy było wprowadzanie w codzienność tych odkryć i sprawdzanie, jak działają... Niestety, świadome życie w prawdzie o sobie okazało się trudniejsze niż sądziłam. Niejednokrotnie okupiłam to łzami, bólem i wewnętrzną rozterką. Ileż trzeba sił i odwagi, aby iść pod prąd, czasem wbrew tzw. zdrowemu rozsądkowi, ale w zgodzie ze swoim sercem...! Potrzebowałam odwagi, gdy we wspólnocie pojawiły się problemy i należało mówić o nich otwarcie.
Potrzebowałam jej również wtedy, gdy jako jedyna z licznego grona moich współpracowników, nie wybrałam się na przebieraną zabawę do lokalu. Wtedy wiedziałam, że najważniejsze jest, abym ja sama czuła się dobrze ze swoja decyzją, abym ją zaakceptowała bez poczucia winy. Te doświadczenia i jeszcze wiele innych dały mi poczucie ogromnej wolności! Jednak w codziennym zamieszaniu, pośpiechu i nadmiarze zajęć łatwo traciłam tę potrzebną orientację i jasność. W tych najtrudniejszych chwilach nieoceniona stała się przyjaźń z bratnią duszą, która podnosiła mnie na duchu, dodawała otuchy i po prostu rozumiała.
Jednak nade wszystko najważniejsza była bliskość z Bogiem. Jasno zobaczyłam sens życia Słowem Bożym, które faktycznie stawało się żywe w moim życiu. I choć nie jest to proste, pozwalałam prowadzić się Słowu, a Eucharystia umacniała mnie w tym. Wiem, czuję to, że stale toczy się walka o mnie, o moje serce, aby nie zwątpiło w swoją wartość. Jakże istotna jest ta świadomość!! Może dzięki niej nieco więcej rozumiem, ale na pewno dużo bardziej ufam Bożej miłości. Zobaczyłam też, jak ważne jest pochylanie się nad uczuciami i przeżyciami moich dzieci. Rozsmakowałam się w takim życiu wojownika, i choć nie jest lekko, daje mi ono wolność, radość i poczucie spełnienia, czyli... szczęście.
Asia
Poniedziałek, środa, czwartek, piątek
w godz. 10.00–12.00
oraz w godz. 15.00–17.00
W czasie trwania sesji/rekolekcji:
Poniedziałek, środa, czwartek, piątek
w godz. 15.00–16.30
Wtorek - nieczynne!
Odwiedza nas 344 gości oraz 0 użytkowników.